To w końcu brama, czy wrota?

Jest! Po 16 latach, ale jest. Recenzja „Baldur’s Gate” i dodatku „Tales of the Sword Coast”, ładnie zebranych w jedno wydanie: „Enhanced Edition”. Jednak, jak już mówiłem, lubię chronologię, to będzie od początku, ale krótko. We wrota Baldura, grało się długie lata temu, kombinowało, co nie miara, jak przejść niektóre fragmenty i wymieniało doświadczeniami z kolegami. To było tak dawno, że muszę przyznać, grając teraz nie pamiętałem prawie niczego. Edycja rozszerzona, która nijako popchnęła mnie do odświeżenia sobie serii, to podstawka i dodatek wydane w jednej paczce, podrasowane troszkę graficznie i przede wszystkim przygotowane po nowoczesne systemy operacyjne (na siódmej windzie śmiga bez zarzutu). Podobno dodano też jakieś zadania i przedmioty, ale ciężko mi potwierdzić biorąc pod uwagę ilość lat, która dzieli poprzednią rozgrywkę od aktualnej.

Pierwszym omówionym aspektem będzie fabuła. Omówionym, nie opisanym, bo po pierwsze trwało by to za długo, po drugie, jeżeli ktoś to czyta to jest 90% prawdopodobieństwa, że ją zna. Zaczyna się prosto, od zadań typu: przynieś mi książkę, zabij szczury i idź do – czyli tradycyjne RPG, komputerowe czy też nie. Potem jest morderstwo, poszukiwanie odpowiedzi i odkrycie intrygi, zataczające coraz szersze kręgi. Jest pewna liniowość, bo bohaterowie dostają zadanie dojścia gdzieś po coś, ale nie ma deadline’ów, więc możemy iść gdzie chcemy i robić co chcemy zanim wrócimy do zadania. Historia raz po raz robi zakręt o sto osiemdziesiąt stopni i zdarzały się momenty, że w istocie się nie spodziewałem. Rzadko dziś stosowanym obrotem spraw jest nieznajomość antagonisty, którego wygląd poznajemy na samym początku, ale tożsamość dopiero w przedostatnim akcie, a motywacje na ostatnim kroku przed finałem.

Inną sprawą jest poziom trudności. W dzisiejszej dobie gier, które podpowiadają, a czasem wręcz wykonują za nas akcje, gdzie od gracza nie wymaga się myślenia, tylko pieniędzy (DLC, mikropłatności, dodatki) wrota są niezłym wyzwaniem. Początkiem problemów jest system AD&D wykorzystujący Thac0, do którego trzeba się chwilę przyzwyczajać. Druga sprawa jest podobna do pętli zatrudnienia (nie mam doświadczenia <bo> nie mam pracy), ciężko na początku cokolwiek pokonać, żeby zdobyć wyższy poziom, żeby być coś w stanie pokonać. Rozrost drużyny do 6ciu osób też niewiele pomaga, bo nowi też mają pierwszy poziom. No nic, kiedyś gry były wyzwaniem, a wyzwanie trzeba było podjąć, więc, jak mówiłem, kombinujemy. Szukamy łatwych przeciwników, robimy zadania poboczne, próbujemy ogarnąć lepszy sprzęt. Nosimy ze sobą zwoje, ochrony przed praktycznie wszystkim, zamiany kamienia w ciało i zmartwychwstania. Stopień wyżej to czwarty poziom czarodzieja, bo może rzucać przyspieszenie. Drugi stopień wyżej to poziom szósty, kiedy możemy wreszcie rzucać upragnione kule ognia, co w tym momencie ułatwia i przyspiesza rozgrywkę. Wadą jest limit doświadczenia (161000), który powoduje, że możemy maksymalnie cieszyć się postacią dziesiątego poziomu, co dla papierowych graczy i fanów Neverwinter może być przeszkodą. Warto też wspomnieć, że dziennik, który, mimo, że ma wpisane, co trzeba, nie zawsze jednoznacznie wskazuje, co dalej np.: znajdź twierdzę gnolli; nawet kierunku nie podadzą… i kręcisz się po okolicy, aż na nią wpadniesz.

Dodatek z kolei dodaje rzecz jasna przedmioty, ale przede wszystkim kilka dodatkowych lokacji, które mogą sprawiać więcej trudności niż podstawka – dostajemy wyspę wilkołaków, labirynt pełen magów, wieże naszpikowaną pułapkami i masą stworów z bazyliszkami włącznie oraz praktycznie niezniszczalnego demona.

Niczego sobie jest też ścieżka dźwiękowa, czyli dobra muzyka i świetne dialogi.  W edycje rozszerzoną grałem po angielsku, ale pamiętam wzorową wręcz ścieżkę po polsku, taką, że dzisiaj podobnej szukać ze świecą (Wiedźmin się nie liczy, bo jest robiony przez Polaków, a nie tłumaczony :P). Gra otrzymuje zasłużone 10/10 bo mimo wieku i grafiki sprzed kilkunastu lat dalej jest jak najbardziej grywalna. Sumuje się na to klimat, rozbudowana fabuła, trudność wymagająca zdolności planowania, myślenia taktycznego i cierpliwości oraz dźwięk. Należy tylko pamiętać o jednym:

„Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę.”

Tags: