No więc zbudowałem Balroga. Takiego z klocków LEGO, ale nie taki oficjalny z dystrybucji, tylko MOC – „My Own Creation”, ale po kolei.
Zacząłem zbierać sobie LEGO, zaczęło się od Gwiezdnych Wojen, a potem odkryłem oficjalne LEGO z Władcy Pierścieni: Rivendell, Shire (akurat wyszło w tym roku) i Dwie Wieże:

Kolega, nie wymieniony z nazwy bo RODO, w między tak zwanym czasie pokazał mi kilka stronek z LEGO, między innymi BrickLink, BrickSet i przede wszystkich Rebrickable:
No i tutaj się zaczyna przygoda – na tej stronie ludzie wrzucają właśnie swoje „MOC’e”, czyli zaprojektowane przez nich budowle, do których można za drobną opłatą kupić sobie instrukcje, razem z którą dostajemy listę części. Części można np.: wrzucić w plik XML, dodać sobie koszyk na:
I zrobić zakupy niemalże jednym ruchem. Wyszło sporo koszyków z różnych państw na dwa „MOC’e”…
Ale teraz o tym, że kupiłem o takiego wariata:
https://rebrickable.com/mocs/MOC-167853/Roletti947/balrog-vs-gandalf/#details
Wiedziałem, że będzie duży i że trochę to zajmie. Zaczęło się skromnie.





To już zajęło sporo czasu, ale było relatywnie łatwe. Te płomienie to było wyzwanie cierpliwośći. Przedłużało fakt, że co jakiś czas brakowało jednej części, albo była nie w tym kolorze. Wynikało to albo z pomyłek albo braków przy dostawie albo paczki trzymanej 2 miesiące na cle…
Dalej robi się trudniej.





I tutaj zaczynają się schody. Bo już zamontowanie głowy do korpusu na zawiasik kulkowy, tak, żeby se tego nie rozpierdolić to ból głowy. Te płomyczki co chwile spadały jak tylko się ruszyło cokolwiek…

Po zamontowaniu nóg trzeba było uważać, bo póki co nie stał sam, musiał się opierać.

Po dodaniu rąk i skrzydeł powiedzmy, że jako tako stoi sam. Tylko, że drobne poruszenie mogło spowodować, że się przewraca. A jak się przewracał to się rozlatywał. A jak się rozlatywał, to miałem ochotę wsadzić go z powrotem do wora, ale tyle siedziałem.
W sumie przewrócił albo spadł mi 3 razy. Nogi się rozjeżdzały, gibał się przód tył, ale oparty i obstawiony czekał aż skończę.
Podstawka pomaga bo trochę się opiera o płomienie, a nogi się nie rozjeżdżają bo są zablokowane po bokach.
W końcu po paru dniach nastawiania się, żeby go ruszyć, postawiłem na podstawkę (jeszcze mi się raz gibnął ale poszły tylko płomyczki) i zaniosłem na szafkę.


No i kup-de-fła-gra, czyli po co ta podstawka jest taka gruba i ma drzwiczki?
Otóż, w instrukcji sugerują, że można sobie kupić ledy i podają jakie to są ledy i jaki silniczek na bateryjki, żeby te ledy podpiąć. No i te ledy i ten silniczek wkłada się w te podstawkę. Z ledami musiałem sobie trochę pomóc, bo o tyle o ile w podstawce w strategicznych miejscach są dziury, to trochę nitki musiało wjechać, żeby nie opadały.
A oto efekt:

Także tak. Chciałem mieć zajebistego Balroga i mam.
Czy wygląda zajebiście? – Tak.
Czy warto było? No kosztował trochę kasy (ale wg liczby części w stosunku do innych budowli o podobnej liczbie części nie koniecznie drożej), ale więcej frustracji ze względu na niestabilność i ciągłe naprawianie.
Czy żałuje? Nie. Kupiłem, zbudowałem i jest. Trochę postoi, może rozłożę i schowam, będzie zabawa na dalszą przyszłość, a jak nie to przynajmniej spadek.
Następny leci o taki:
https://rebrickable.com/mocs/MOC-182732/Roletti947/witch-king-of-angmar/#details
Wygląda bardziej stabilnie i części już mam posortowane, to może pójdzie szybciej i łatwiej.
Mimo tego, że wyglądają zajebiście i pewnie wiele „MOC’y” jest lepiej zaprojektowanych i bardziej stabilnych, to ja dziękuję, więcej „MOC’a” nie kupie, trzymam się oficjalnych wydań – są drogie i duże wystarczająco…
Pozdro
Bartek
Leave a reply
You must be logged in to post a comment.