Co on się tak uwziął na tego wiedźmina?

Tak, skoro grałem w obie gry, to postanowiłem sobie też przypomnieć książki. I byłem mile zaskoczony. Tym razem wziąłem się za to jak za Tolkiena, czyli przygotowany dydaktycznie. Mianowicie otwarta mapa, otwarta chronologia i zaglądania co chwile na wiedźmińską wiki, żeby coś sprawdzić. Każdy tom (od nie dawna jest ich osiem) czyta się bardzo lekko i przyjemnie, co było dla mnie bardzo zdradzieckie dawniej, bo nie skupiałem się tak bardzo na całokształcie. Teraz było inaczej.

Książki oferują doskonały humor, zręczne odniesienia do literatury i innych środków kultury współczesnej, ale poza czystą akcją oferują skomplikowany świat, którego zagłębienie daje dodatkową przyjemność.

A o co chodzi? A o to, że jak się czyta „na pałę” to umykają drobne szczegóły, które mają wpływ na dalszy rozwój wypadków (jak jeden tchórzliwy zwiadowca, który źle wykonał zwiad) albo rodzą się pytania, na które nie ma odpowiedzi. Skąd wiedźmin nagle się wziął na zamku Vilgefortza jak przed chwilą byli w Toussaint? Odpowiedź: podróżował dwa miesiące zimą, bo autor zupełnie jak Ciri traktuje czas jak pętlę i nie tłumaczy się z tego. Do wszystkiego dochodzi fakt, że jak już zna te książki i czyta od początku, to odnajduje się subtelne podpowiedzi, co do tego jak się potoczą nadchodzące wydarzenia, a także pozwala dostrzec, że Sapkowski chyba w trakcie pisania opowiadań zebranych potem w tom drugi, miał doskonale zaplanowaną całą historię, a nie pisał jak leci.

Jako bonus, mała zabawa. Zapraszam do wypisania wszelkich nawiązań do czegokolwiek w cyklu wiedźmińskim. Czas, start!

Tags: