Marudzenia o rebeliantach ciąg dalszy…

Nie wiem, czy każdy odcinek, ale na pewno taki, który mnie wkurwi (a tendencja wskazuje, że chyba każdy) wyląduje na dywaniku. Ostatni był o obchodach Dnia Imperium. Jak to wielki Palpatine zjednoczył galaktykę i zakończył wojnę. Naprawdę? Nazistowski Urząd Propagandy chwyta się za głowę mamrocząc pod nosem „Debile…”. I jeszcze nasz biedny padawanik ma w ten dzień urodziny i ma o to ból dupy. Ojej. Znowu nuda, znowu odcinek jednostkowy i znowu żadnej rebelii. Rouges pasuje bardziej niż Rebels, bo jak mówiłem wcześniej, pięć osób to nie rebelia. Problem jest taki, że teraz robi to Disney i chyba celuje w dzieci z tym serialem. Tak, ale dzieci go nie będą oglądać, bo jest za mało dzięcięcy, a dla fanów za bardzo. Chyba tylko ja go będę oglądał, bo jak już zacząłem, to skończę. I będę się wkurwiał.